Jako reminiscencję ze spotkania, ale i zachętę do lektury książki prezentuję dziś gościnnie tekst moderatora klubu, Damiana Wesołka.
Nieostre brzegi
Judith Schalansky, „Atlas wysp odległych. Pięćdziesiąt wysp,
na których nigdy nie byłam i nigdy nie będę”,
tłum. T. Ososiński, Wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2013.
tłum. T. Ososiński, Wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2013.
Wyspa Zwodnicza*
Już samo występujące w tytule słowo „atlas” okazuje się
zwodnicze. Czy bowiem atlas geograficzny, z którym stykamy się wszyscy co
najmniej od podstawówki, zdobyłby tytuł Najpiękniejszej Niemieckiej Książki
2012? „Gdyby świat nie był jeszcze całkowicie znany, pewnie zostałabym odkrywcą
i podróżowałabym do najodleglejszych miejsc. Ale w tej sytuacji pozostaje mi
zostać w domu i pisać – mówi niemiecka autorka w wywiadzie dla dwutygodnik.com.
– Realność jest przeceniona. Uśmiecham się, kiedy widzę mój atlas z tym
podtytułem w działach podróżniczych, obok przewodników i wspomnień odkrywców,
obieżyświatów i wspinaczy”.
Wyspa Atłasowa
Format książki rzeczywiście usypia czujność czytelnika.
Skoro nie jest to atlas poświadczony przez towarzystwa geograficzne, to czym
wytłumaczyć obecność na jego kartach wysp dobrze znanych nawigatorom statków
oceanicznych? Gdzie wytyczyć granicę pomiędzy rzeczywistością a zmyśleniem? Czy
opisy „wysp prawdziwych” nie są dużej mierze zmyślone, a opisy „wysp
fantastycznych” nie czerpią czasami z rzeczywiście odbytych zamorskich podróży?
Nadmiernie szafujemy słowem „rzeczywistość”, które dla Judith Schalansky jest
tym dla rozumu, czym atłasowa pościel dla zmęczonego ciała – usypia czujność i
pozwala myśleniu zapaść w letarg. Takie są również mapy i ich obietnica
wiernego przedstawiania świata. „Mapy są abstrakcyjne i zarazem konkretne –
przy całym swoim obiektywizmie wcale nie oferują odbicia rzeczywistości, lecz
jedynie jej śmiałą interpretację” (s. 4).
Piticairn
Wyspy skrywają tajemnice. I każdy opis dołączony do map
kolejnych wysp zdaje się te tajemnice mnożyć. I tak np. o wyspie Pitcairn
dowiadujemy się jedynie o buncie marynarzy i ekranizacji tejże historii przez
Hollywood. Tekst kończy się zdaniami: „To koniec najdroższego filmu wszechczasów.
Ale nie koniec historii” (s. 102). Autorka umiejętnie podsyca ciekawość, ale
nie zamierza jej zaspokajać. Powinniśmy, jeśli tylko będziemy chcieli, szukać
dalej na własną rękę (podpowiedź: tragiczną teraźniejszość wyspy opisał Maciej
Wasilewski w „Jutro przypłynie królowa”, Czarne 2013). Autorka pozostawiając
czytelnika z zamierzonym ubóstwem informacji, zdaje się pragnąć stwarzać
czytelnika-odkrywcę, prowadzić go na szlaki dawnych odkrywców. „Zapewniam ci
poszlaki. Sam postaraj się odnaleźć wyspę, bez gwarancji, że ją kiedykolwiek
odkryjesz” – zdaje się mówić Schalansky.
Wyspa Samotności
Wyspy bywają również więzieniem. „Największą karą dla
każdego przestępcy jest wygnanie na rajską wyspę. Z tego piekła już się nie
wraca” (s. 86). Autorka „Atlasu” łamie potoczne wyobrażenie o odizolowanych
wyspach jako oazach spokoju. Dużo u niej opisów konfliktów i sporów. Nie tylko
ludzie rywalizują ze sobą o te małe, zamknięte światy – Wyspa Bożego Narodzenia
opisana jest z perspektywy zwierzęcej, przez co staje się sceną nieustającej,
cyklicznej zagłady małych krabów przez szwadrony żółtych mrówek. Wrażenie grozy
potęguje wyspiarska izolacja. „Te cząstki lądu na morzach są jak naturalne
królestwa, małe kontynenty, światy w miniaturze. Jeśli masz wyspę, masz cały świat”
(dwutygodnik.com). Spory o wyspy są walkami o świat.
Possession
Największą zaletą książki Schalansky nie jest wcale jej
świetne wydanie, staranny dobór kolorów, czysty, przemyślany język opisów czy
pomysł na nowy opis odległego nam świata. To, co stanowi prawdziwą wartość tej
książki, pojawia się w trakcie lektury, kiedy to przestajemy już szukać granicy
pomiędzy fantazją a ustalonymi faktami. Podział na beletrystykę i literaturę
faktu nie ma w przypadku tej książki żadnego zastosowania. Być może te lądy
istnieją, być może nie – to staje się z każdą stroną coraz mniej interesujące.
Ważniejsze, że tak jak w animacjach o Bolku i Lolku podróżujących palcem po
globusie, naszym głównym przewodnikiem staje się wyobraźnia. To dzięki niej
możemy odkrywać nowe lądy i przeżywać krótkie przygody w odległych światach,
tak samo jak robi to dziewczynka imieniem Judith, otoczona szczelnymi granicami
NRD. Dziewczynka ta mówi: „Przyzwyczaiłam się już do podróży po mapie, do
odkrywania dalekich krajów w salonie rodziców, do obcych nazw wymienianych
półgłosem” (s. 7). I przemawia do nas piórem dorosłej kobiety, która wcale nie
musiała odwiedzić tych wszystkich miejsc, by każde z nich dobrze poznać.
Damian Wesołek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz