25 czerwca 2016

I OLSZTYŃSKI SPACER IMAGINACYJNY im. WERNERA HERZOGA.


Dedykowany Pani Sylwii Białeckiej, kobiecie wiecznie w ruchu, biegaczce, cyklistce, do niedawna najszybszej bibliotekarce w regionie, która nie boi się ruszyć głową oraz potrafi wszystko szybko pozałatwiać.

MARZENIA SAMOTNEGO WĘDROWCA

Wielcy myśliciele chodzili nałogowo, maniacko, rytmem szukając dźwięków myśli; ze wzrokiem wbitym w krajobraz szukali idei, prawd, szukali innych myśli, nie tych zasiedziałych, wygodnych pomysłów, ale właśnie niepewnych niczym kroki dziecka odkryć i olśnień.

O świcie wyruszał duktem leśnym Henry David Thoreau, pozostawiając za sobą swoją chatę i szukając spokoju Marka Aureliusza gdzieś nad stawem pośród drzew.

Jean Jacques Rousseau uzależniony był od długich wędrówek, w trakcie których uromantyczniał (tuż przed romantyzmem) krajobraz, i niczym inny poeta, William Wordsworth, kroczył samotnie niczym chmura, pisząc w myślach Emila, Wyznania czy Marzenia sennego wędrowca.

Nieustającym piechurem był również Nietzsche, maniak i tytan chodzenia, Zaratrustra ruchu; nienawidził biurek, zamkniętych pokoi, do których żadna nowa myśl nie przyjdzie do głowy. Myśli się idąc, a pisze się stopami.

Chodzili też inni, chodzą nadal. Chodził Bruce Chatwin, piewca ścieżek śpiewu, rytuału australijskich aborygenów, którzy krocząc po odwiecznych ścieżkach podtrzymywali świat przed runięciem. Również W.G. Sebald, smutny trubadur melancholii, odbywał swoje angielskie pielgrzymki pośród pustki ruin i historii, nicując gruzy świata słowem i zimnym uczuciem.

Chodził wreszcie Werner Herzog, pewnie nadal chodzi, Herzog, kochanek mistycyzmu, ślepiec własnej drogi. Wydeptywał krajobrazem świat, którym wkraczał w swoje wizje, tworząc z nich dzikość filmu.

Herzog chodził i nadawał temu chodzeniu, das Gehen, sens i cel – tak jak jego wielcy poprzednicy.

7 punkt Deklaracji z Minnesoty brzmi:

Turystyka jest grzechem,
podróżowanie pieszo jest cnotą.

PIELGRZYMKA

Kiedy chodzenie ma cel, gdy marzenie wędrowca niesie jego chód, zwykły spacer zamienia się w pielgrzymkę. Ile książek niesie motyw drogi odmieniający czyny i zmiękczający duszę na tyle, by można znów ją formować? Ale pielgrzymka nie musi być tylko dla mnie, moje ciężkie od znoju kroki dźwignąć mogą również życie innego.

„Pod koniec listopada 1974 roku zadzwonił do mnie z Paryża przyjaciel i oznajmił, że Lotte Eisner jest ciężko chora i prawdopodobnie umrze. Tak nie może się stać, odpowiedziałem. Akurat teraz niemiecka kinematografia nie zdoła się bez niej obejść, nie możemy pozwolić na jej śmierć. Wziąłem kartkę, kompas i jednoramienny plecak wypełniony najbardziej potrzebnymi rzeczami. Moje kamasze były nowe i solidne, miałem do nich zaufanie. Poszedłem najprostszą drogą do Paryża wierząc mocno, że jeśli tylko dojdę tam pieszo, moja przyjaciółka pozostanie przy życiu. Oprócz tego chciałem pobyć sam ze sobą”.

W 1978 roku Werner Herzog wydał książkę opisującą wędrówkę z Monachium do Paryża w intencji ozdrowienia Lotty Eisner. Wyruszył 23 listopada 1974 roku, doszedł do Paryża 14 grudnia. Vom Gehen im Eis, idąc przez lód, opisuje 22-dniową pielgrzymkę samotnego wędrowca, kroczącego powoli przez śnieg i w deszczu, nocującego co bądź w opuszczonych stodołach lub włamując się do domków turystycznych. Werner idzie sam, idzie jedynie pośród swoich myśli i wrogiego, marznącego krajobrazu. Werner idąc nadaje sobie egzystencjalny kierunek. Robi to powoli, krok za krokiem, słowo za słowem, stopa za stopą, zdanie za zdaniem. Myśląc przy tym co chwila o przyjacielu.

„Jedna jedyna, wszystko obejmująca myśl: iść stąd! Ludzie budzą we mnie strach. Eisnerowa nie może umrzeć. I nie umrze, nie pozwolę na to! Nie umrze, nie umrze! Nie teraz, tego jej nie wolno! Nie umrze, bo nie. Moje kroki dobrze niosą. Ziemia drży. Kiedy idę, idzie bizon! Kiedy odpoczywam, odpoczywa góra. Biada! Nie umrze! Gdy dojdę do Paryża, będzie żyła. Nie będzie inaczej, bo inaczej być nie może. Nie może umrzeć. Może później, kiedy jej na to pozwolimy.

Na mokrym od deszczu polu mężczyzna wziął kobietę. Trawa jest przygnieciona i brudna”.

Fragment wykładu opublikowano za zgodą autora, Damiana Wesołka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz